Po upadku PRL w 1989 roku społeczeństwo cierpiało na wysokie bezrobocie i brak poczucia stabilności zatrudnienia. W okresie przemian ustrojowych oczekiwania płacowe były niskie i sprowadzały się do uzyskania środków na pokrycie kosztów utrzymania.
Aktualnie jednak, po trzydziestu latach od upadku systemu socjalistycznego, coraz częściej celem pracy i otrzymywanego wynagrodzenia staje się bogacenie ponad koszty utrzymania.
Bogacenie się społeczeństwa jest zjawiskiem postępującym. Informatyka, automatyzacja i robotyzacja, a także globalizacja procesów gospodarczych prowadzą do zwiększonej wydajności pracy. Partycypacja w tej zwiększonej wydajności pracy pozwala na osiąganie coraz wyższych dochodów, coraz bardziej wykraczających poza potrzeby utrzymania jednostki i jej rodziny. A zatem partycypacja w zwiększonej wydajności pracy prowadzi do osiągania przez pracowników dochodów w coraz większej mierze służących bogaceniu się.
Z punktu widzenia osoby żyjącej w społeczeństwie dostatku, większym zagrożeniem niż brak pracy staje się system emerytalny. Aktualnie jest on bowiem oparty emeryturze wegetatywnej. Emerytury mają charakter wegetatywny, gdyż ich wysokość jest tak skonstruowana, aby świadczenie zapewniało pokrycie wyłącznie podstawowych kosztów życia.
Pracownik dzisiejszych czasów, czasów wzrastającego dostatku społecznego, jest więc przyszłym emerytem – świadczeniobiorcą systemu ekonomicznej wegetacji. Czy nie nadszedł już czas na zreformowanie systemu emerytalnego w sposób zapewniający przyszłym emerytom udział w dostatku społecznym? Podstawą takiej reformy musiałoby być odejście od składki emerytalnej, jako podstawy do ustalania wymiaru świadczeń emerytalnych. Oparcie systemu emerytalnego na składkach emerytalnych służy bowiem wyłącznie zaniżaniu wysokości emerytur.
Składka emerytalna po reformie w 1999 roku
W 1999 roku przeprowadzono reformę emerytalną. Wprowadziła ją partia reprezentująca politycznie największy polski związek zawodowy. Mogłoby się więc wydawać, że system emerytalny po reformie będzie sprawiedliwszy, bardziej wydajny, a nawet zapewni wyższe emerytury osobom objętym reformą.
Dopiero kilka lat temu pierwsze roczniki objęte nowym systemem emerytalnym zaczęły pobierać emerytury. W większości przypadków – znacznie niższe niż emerytury osób, które uzyskały wiek emerytalny w okresie obowiązywania tzw. „starych” zasad.
Reforma z 1999 roku oparta została na zasadzie obliczania wysokości emerytury – ogólnie rzecz ujmując – w oparciu o sumę uzbieranych w okresie aktywności zawodowej składek emerytalnych. Poprzedni system emerytalny oparty był natomiast – znowuż ogólnie rzecz ujmując – na stosunku średniej zarobków z okresu 10 ostatnich lub 10 spośród 20 lat pracy do średniego wynagrodzenia miesięcznego.
Odejście od obliczania wysokości emerytury w oparciu o relacje zarobków do średnich zarobków i jej odniesienie do sumy uzbieranych składek spowodowało znaczne obniżenie faktycznie wypłacanych emerytur. Zabieg taki może być postrzegany jako „urealnienie” emerytur względem możliwości wydatkowych państwa. Jednocześnie jednak poziom życia emerytów wskutek takiego „urealnienia” spadł w porównaniu do poziomu życia reszty ludności, a zatem emeryci zostali wykluczeni ze współudziału w bogaceniu się społeczeństwa.
Wprowadzenie indywidualnych składek emerytalnych było bowiem elementem polityki zmierzającej do faktycznego obniżenia wysokości emerytur względem dochodów pozostałej części społeczeństwa:
Dla przykładu, średnia emerytura z ZUS w 2010 roku (a zatem obliczana według zasad sprzed reformy) – wyniosła 1.698,35 złotych brutto, stanowiąc 52,66 % ówczesnego średniego wynagrodzenia w gospodarce (3.224,98 złotych). Przeciętna wypłacona z ZUS emerytura w 2016 roku wyniosła 2018,48 złotych brutto, stanowiąc już 49,87 % przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce (4.047,21 złotych). Uwzględnić przy tym należy, że ten ponad 2,5% spadek (w ciągu zaledwie 6 lat) stosunku przeciętnej emerytury do średniego wynagrodzenia byłby głębszy, gdyby w 2013 roku nie podwyższono wieku emerytalnego. Co więcej jednak, gdyby odseparować obydwie grupy: emerytów na „starych” zasadach oraz emerytów składkowych – różnica byłaby drastyczna. Wysokość emerytur obliczanych na „starych” zasadach jest bowiem powiązana z przeciętnym wynagrodzeniem, „nowe” natomiast emerytury są od przeciętnego wynagrodzenia całkowicie oderwane.
O kosztownej naturze składki emerytalnej
Idea składki emerytalnej, jako podstawy do obliczania emerytur, nie zapewnia sprawiedliwych zasad funkcjonowania systemu emerytalnego oraz wysokości świadczeń emerytalnych adekwatnej tak dla potrzeb egzystencjalnych, jak i uprzedniego wkładu emerytów w gospodarkę.
Z punktu widzenia przyszłego emeryta, składka emerytalna jest wyłącznie zapisem księgowym na jego indywidualnym i jednocześnie wirtualnym rachunku prowadzonym przez ZUS. Jako realny pieniądz, składka emerytalna jest wydatkowana na bieżące potrzeby systemu ubezpieczeń społecznych. A zatem, jej wprowadzenie nie wpływa – tym bardziej po likwidacji Otwartych Funduszy Emerytalnych – na autonomizację kosztów wypłaty przyszłych emerytur.
Oparcie finansowania systemu emerytalnego na składkach emerytalnych jest przy tym nielogiczne ekonomicznie. Państwo dysponuje rozbudowanym systemem poboru podatków. W ramach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych państwo utrzymuje dodatkowy system poboru i egzekucji składek na ubezpieczenia społeczne. Generuje się dodatkowe koszty pobierania składek na ubezpieczenia społeczne, tylko po to, aby następnie wartość tych składek wliczyć w koszty uzyskania przychodu, a zatem, aby obniżyć podatek dochodowy o 18% lub 32% wartości tej składki. Państwo ponosi więc dodatkowe koszty ustalania, poboru i egzekucji należności składkowych i do tego, pobierając składki, obniża swoje dochody podatkowe.
Dla finansów państwa, bardziej efektywne byłoby odpowiednie podwyższenie części podatków dla pokrycia wydatków systemu ubezpieczeń społecznych. Koszty poboru składek przestałyby istnieć, nadto zaś – zniknąłby koszt podatkowy utrzymywania systemu poboru składek w postaci odliczania ich wysokości od podstawy opodatkowania.
Składka od politycznego fałszu
Dlaczego składki emerytalne mają więc dla państwa aż tak duże znaczenie, aby płacić za nie dwa razy – to jest raz w formie kosztów ich ściągania i drugi raz w formie odliczeń od podatków? Nielogiczna logika ma swoje przyczyny.
Jak to już wyżej podniesiono: składka emerytalna stanowi dla przyszłego emeryta tylko pusty zapis księgowy na jego wirtualnym i pustym rachunku. Dla polityka i urzędnika składka emerytalna stanowi natomiast alibi. Dość drogie alibi, albowiem obarczone podwójnymi kosztami jej poboru. Tym niemniej jest to alibi doskonałe: „nie wypłacamy niskich emerytur; wypłacamy takie, jakie uzbierali sobie przyszli emeryci ze składek” i jednocześnie: „utrzymujemy niskie podatki”.
Składka emerytalna usprawiedliwia bowiem niskie emerytury i jednocześnie znosi problem wizerunkowy związany z koniecznością podniesienia podatków dla utrzymania systemu emerytalnego.
Oprócz funkcji politycznego alibi, składka emerytalna pozwala na faktyczne wykluczenie części grup społecznych z systemu emerytalnego. Dotyczy to przedsiębiorców i osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych. Tym grupom społecznym nie gwarantuje się wypłaty emerytury minimalnej. Uwzględniając skalę zjawiska utrzymywania się lub dorabiania na podstawie umów cywilnoprawnych: znaczna część osób w wieku produkcyjnym, posiadających stałe dochody i znaczny wkład w rozwój gospodarki, w przyszłości nie otrzyma emerytury nawet w wysokości wegetatywnej.
Składka emerytalna, będąc doskonałym alibi, zwalnia dodatkowo z myślenia nad tym, jak zapewnić przyszłym emerytom środki na utrzymanie odpowiednie do ich uprzedniego wkładu w gospodarkę, wychowanie nowego pokolenia i rozwój państwa. Fałszywa natura składki przejawia się więc nie tylko w byciu doskonałym politycznym alibi dla niskich emerytur, ale równocześnie daje immunitet polityczny przed odpowiedzialnością za pogarszające się finanse emerytów.
Składka emerytalna, a rosnący dostatek społeczny
Produktywność jednostki wzrasta względem lat poprzednich. Nie wynika to z jej zwiększonego nakładu pracy, dyscypliny pokoleniowej, czy też poczucia odpowiedzialności za dobro pracodawcy. Zwiększona wydajność pracy jest warunkowana czynnikami w znacznej mierze niezależnymi od pracownika: nowymi technologiami, robotyzacją oraz automatyzacją i globalizacją procesów gospodarczych.
Problem ze składką emerytalną, jako punktem odniesienia dla obliczenia przyszłej emerytury, jest taki, że nominalnie składki nie odzwierciedlają wzrostu dostatku społecznego. Zwiększona wydajność pracy buduje bowiem dostatek społeczny, w którym przyszli emeryci będą mieć wyłącznie ograniczony udział, a to ze względu na to, że składka emerytalna, nawet waloryzowana, podlega stałej dewaluacji względem wydajności pracy.
Aktualnie, system emerytalny oparty jest na waloryzacji wypłacanych emerytur i wartości zewidencjonowanych na rachunkach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych składek emerytalnych. Analizując lata poprzednie, można stwierdzić, że współczynniki waloryzacyjne są trochę wyższe niż poziom inflacji, lecz znacznie mniejsze niż wzrost poziomu wynagrodzeń. Emerytura została więc pomyślana, jako świadczenie o charakterze wegetatywnym: fakt, że w społeczeństwie rośnie dostatek pozostaje obojętny na stan dostatku emeryta, albowiem stan dostatku emeryta ma się zasadniczo nie zmieniać w czasie i być liczony podobną liczbą bochenków chleba i kilogramów ziemniaków.
Jak zatem sprawić, by przyszli emeryci uczestniczyli w przyszłym dostatku gospodarczym? Wydaje się, że problem tkwi w źródłach finansowania systemu emerytalnego.
Źródła finansowania systemu emerytalnego
Składka emerytalna faktycznie stanowi swoisty podatek emerytalny, służący – co absurdalne – przesunięciu ciężaru świadczeń emerytalnych poza system podatkowy. Celu swego nie spełnia, albowiem system emerytalny jest rokrocznie dotowany z budżetu państwa, a zatem z zebranych podatków.
Alternatywą dla składki emerytalnej jest finansowanie systemu emerytalnego bezpośrednio z podatków i całkowite odejście od koncepcji emerytury, jako swoistego rodzaju „ubezpieczenia”.
Suma pobieranych przez państwo podatków: dochodowych od osób fizycznych i od osób prawnych, od towarów i usług, podatków obrotowych i innych zapewnia państwu określony finansowy udział w ekonomii krajowej. Państwo wypłacając emerytury wypełnia swoją funkcję redystrybutora dóbr.
Finansowanie emerytur z podatków pozwoliłoby na odejście od składki, jako miernika wysokości emerytury. Emerytura jest „kuponem” odrywanym za wkład w gospodarkę w okresie produkcyjnym. Wkład ten przejawia się zarówno w wytwarzaniu określonych dóbr, jak i w uczestnictwie w obrocie tymi dobrami. Każdy etap: pozyskanie surowców, produkcja dóbr i dalszy obrót tymi dobrami jest opodatkowany. I odpowiednia część pobieranych przez państwo podatków winna być przeznaczona na finansowanie ubezpieczeń społecznych. Innymi słowy: zamiast obciążać dochody jednostki składkami na ubezpieczenia społeczne, należałoby oskładkować podatki, tak aby przynajmniej w części finansującej system ubezpieczeń społeczny miały one charakter celowy. W ten sposób, emerytury będą finansowane tam, gdzie zostały pierwotnie przez jednostkę wypracowane: na każdym szczeblu obrotu gospodarczego.
Jeżeli emerytury miałyby być finansowane z podatków, co w takim razie z deficytem budżetowym? Otóż fakt, że system wydatków państwa jest nieudolny, albowiem oparty na ustawicznym powiększaniu długu publicznego, nie może przysłonić faktu, że system emerytalny i tak jest już częścią deficytowego systemu finansów publicznych. A zatem, zmiana źródeł finansowania emerytur nie powiększy deficytu, pod warunkiem, że suma wydatków emerytalnych będzie miała pokrycie w odpowiednio zwiększonych podatkach.
Likwidacja składki emerytalnej nie wpłynie więc na budżet państwa, jeżeli globalna wartość kosztów utrzymania systemu emerytalnego będzie ujęta w odpowiednio zwiększonych podatkach. Co więcej – zlikwiduje się w ten sposób podwójny koszt poboru składek, a więc ogólny bilans wydatków państwa powinien być dodatni.
Odejście od systemu składowego na rzecz „oskładkowania” podatków jest pierwszym krokiem dla budowy systemu emerytalnego opartego na sprawiedliwej partycypacji we wzroście społecznego dostatku osób aktualnie pracujących, gdy już osiągną wiek emerytalny.
Partycypacyjny sposób obliczania wysokości emerytur
Osoby aktywne zawodowo partycypują w gospodarce w trójnasób: osiągając dochody, wypracowując dochody osób, na rzecz których pracują, świadcząc usługi lub produkując towary na własny rachunek i wreszcie – nabywając towary i usługi. Jednocześnie zmianie ulega model zatrudnienia: oprócz umów o pracę, na rynku pracy działają przedsiębiorcy indywidualni, osoby zatrudnione na podstawie umów o dzieło, czy też wreszcie – spółki kapitałowe, będące w istocie ucieczką przed oskładkowaniem działalności gospodarczej. Niezależnie od formy zatrudnienia, stałości, jednorazowości lub okresowości świadczenia pracy: każdy wypracowany przez jednostkę dochód powinien w przyszłości zapewniać jej adekwatne do tego dochodu świadczenie emerytalne.
Kierując się tym założeniem, wysokość świadczenia emerytalnego nie powinna być obliczana w oparciu o sumę zewidencjonowanych składek emerytalnych. Wysokość przyszłej emerytury powinna być natomiast determinowana przez porównanie wszystkich osiąganych przez daną osobę dochodów do przypadającego w danym roku na osobę Produktu Krajowego Brutto. Jednocześnie, aby system emerytalny mógł być finansowany, należałoby wyznaczyć górną granicę świadczenia emerytalnego.
Ten punkt odniesienia – relacja wszystkich osiąganych dochodów jednostki do Produktu Krajowego Brutto na osobę obrazuje bowiem najlepiej „udział” jednostki w gospodarce w okresie jej aktywności zawodowej. Ten udział powinien być następnie przynajmniej w części „wynagradzany” wysokością emerytury, tak aby wysokość emerytury umożliwiała partycypację przyszłych emerytów w społecznym dostatku, który budowali oni nakładem swej pracy w przeszłości.
Przy czym, państwo jest w stanie pokryć koszty funkcjonowania systemu emerytalnego, jeżeli tylko będzie on finansowany z odpowiedniej części wszystkich głównych podatków: dochodowych, obrotowych, towarowych, tak samo jak osoba aktywna zawodowo wypracowuje opodatkowany przez państwo dochód dla siebie, dochód dla podmiotu ją zatrudniającego oraz nabywa opodatkowane przez państwo towary i usługi.
Czy więc niespełna 20 lat od wprowadzenia reformy emerytalnej, nie nadszedł już czas na całkowite przebudowanie systemu emerytalnego? Czy też, pławiąc się dzisiaj w luksusie pracy, możemy sobie pozwolić, aby zapomnieć o dostatniej starości jutro?