Rzeczywistość polityczno-medialna jest irytująca. Każdy temat może stać się przedmiotem masowej nagonki. Nawet w sprawach polityki międzynarodowej, dotąd traktowanej dość poważnie, dziennikarze i politycy zaczynają się ścigać w atakach. O własnym podwórku nie wspominając. Zupełnie tak, jakby druga strona każdej dyskusji zasługiwała tylko na zniszczenie, zadeptanie i wybicie zębów.
Ot, sprawa stosunków polsko-izraelskich. Zwykle relacjonowana w sposób wyważony i z pewnym dystansem do niesnasek. W pewnym momencie, jedna i druga strona, medialnie i międzynarodowo rozpoczęły polityczny atak. Masowe dyskusje, obrona racji, atakowanie drugiej strony. Atmosfera taka, że dołożenie jakiejkolwiek wypowiedzi wyważonej, konstruktywnej i rozsądnej, zaczyna być zbędne.
Kolejna nagonka: podpisanie deklaracji LGBT+ przez prezydenta Warszawy. Masowa dyskusja, wypowiedzi polityków, ataki medialne, słowem – bezwzględny, frontalny atak. Licytacja tak, jakby o zaszczyt bycia największym patriotą. „Tak, jakby”, gdyż skromnym zdaniem autora obrona tradycyjnych wartości kosztem deptania drugiej strony była wynikiem cynicznej kalkulacji politycznej, a nie troski o Polskość.
A jeszcze wcześniej sprawa uchodźców. Masowość wypowiedzi polityków wskazywałaby na jakieś realne zagrożenie interesów Polski; masowość wypowiedzi dziennikarskich i tysięcy komentarzy, dyskusji internetowych i ulicznych przypominała stan militarnej mobilizacji przed zagrożeniem wojennym. Tyle, że wojny nie było. Nie potrzeba jednak wojny, nie potrzeba też racji, by zostać zdrajcą stanu.
W czasach, w których dyskurs polityczny stał się cyrkiem politycznych nagonek, chociaż instytucje państwowe powinny zachować pewien dystans przyzwoitości. Tak jednak nie jest.
W listopadzie 2018 roku ukazują się artykuły dotyczące oferty korupcyjnej, którą miał otrzymać Leszek Czarnecki. Sprawa uderza w partię rządzącą. I uruchamia lawinę medialnych aresztowań biznesmenów i menadżerów. Dla uczciwości: również związanych z partią rządzącą. Dla uczciwości: możliwe, że te aresztowania mają uzasadnienie w faktycznie popełnionych przestępstwach. Ujawnienie taśm Bilfingera 30 stycznia 2019 roku wywołało kolejną falę aresztowań i zarzutów, w tym już 31 stycznia 2019 roku upubliczniono informację o obyczajowo dość pikantnych zarzutach przeciwko Stefanowi Niesiołowskiemu. Informacja o Niesiołowskim pojawiła się w ciągu jednego dnia po ujawnieniu taśm Bilfingera, chociaż materiały miały być zebrane kilka lat wcześniej. Sumując, od listopada 2018 roku do końca marca 2019 roku skala aresztowań była porażająca: ich liczba grubo przekroczyła 100 osób.
Czy masowe aresztowania przedsiębiorców i menadżerów tylko przypadkowo zbiegły się w czasie z zamieszaniem politycznym wywołanym sprawą byłego szefa KNF i następnie – sprawą prezesa partii rządzącej? Czy też wręcz przeciwnie; instytucje publiczne postanowiły bezpośrednio włączyć się w politykę medialnych nagonek, aby przykryć te dwa nieprzyjemne tematy?
Narzekając na stan polskiej polityki, a przede wszystkim na nagonkowy charakter dyskursu politycznego, nie można zapominać: każda z takich nagonek to jest drapanie cudzych ran (stosunki polsko-izraelskie), zadawanie komuś ran (społeczność LGBT), żerowanie na czyichś ranach (uchodźcy) i wreszcie – zwykłe niszczenie innych ludzi i ich rodzin (masowe aresztowania). Polska powoli przestaje być przestrzenią budowania obywatelskiej współodpowiedzialności za jej dobrostan. Staje się natomiast areną opresyjnej walki o władzę, w której instytucje państwowe nie silą się nawet na pozór neutralności.