Eugenika jest pojęciem skompromitowanym swą narodowosocjalistyczną konotacją. Narodowi socjaliści wiedzę z zakresu eugeniki sprowadzili do kwestii dbałości o rasową czystość. Eugenika nie ma jednak nic wspólnego z czystością rasową, skoro rasowość nie przekłada się automatycznie na pozytywne lub negatywne cechy genetyczne. Antyekologiczny kierunek rozwoju przemysłu i rolnictwa stawia jednak eugenikę w nowej roli: nauki i polityki zmierzającej do ochrony tożsamości genetycznej rodzaju ludzkiego.
Papierosy, alkohol, marihuana są zbadanymi używkami, których spożycie ma wpływ na ludzkie DNA. Jednak wielopokoleniowe doświadczenia ze stosowaniem tych substancji prowadzą do konstatacji, że ich negatywny wpływ na tożsamość genetyczną rasy ludzkiej jest niewielki. Inaczej jest z produkowanymi przez przemysł substancjami chemicznymi, w tym używanymi w środkach spożywczych. Ich wpływ na ludzkie geny nie został dotąd dokładnie zbadany. Albo przynajmniej – nie został zbadany na tyle, aby czuć się bezpiecznie w świecie powszechnie je stosującym.
Benzoesan sodu może prowadzić do degeneracji komórek, a mimo to przemysł spożywczy stosuje go wszędzie. Pestycydy i niektóre nawozy sztuczne nie tylko mogą wywoływać szereg chorób i zagrożeń zdrowotnych, ale także wpływać na materiał genetyczny przekazywany kolejnym pokoleniom. Greenpeace w 2015 roku opublikował raport nt. wpływu pestycydów na ludzkie zdrowie. Wskazał w nim, że zawarte w pestycydach „niektóre związki chemiczne upośledzają ekspresję genów, wpływając także (poprzez mechaniczny dziedziczenia epigenetycznego) na przyszłe pokolenia, nawet jeśli one same nie były narażone na bezpośredni kontakt z pestycydami” (raport dostępny tutaj).
Jeszcze bardziej przerażająco przedstawiają się wyniki badań naukowców nad wpływem niektórych związków chemicznych na ekspresję genów. Badania zostały zreferowane w Gazecie Wyborczej (tutaj), przeprowadzone zaś na belgijskiej uczelni na szczurach. Otóż, okazuje się, że niektóre syntetyczne związki chemiczne mogą uszkadzać DNA, powodując przy tym zaburzenia płodności i co więcej – zaburzenia zachowań rodzicielskich w kolejnych pokoleniach. Zaburzenia te przechodzą na pokolenia nienarażone na stosowanie tych substancji. I co więcej, badane substancje chemiczne wpływają na kulturę rodzicielską szczurów, prowadząc do atrofii naturalnych, szczurzych schematów opieki nad szczurzątkami. Matki w kolejnych pokoleniach były mniej chętne do posiadania dzieci, później poddawały się samczej inseminacji i wreszcie – krócej zajmowały się swoimi niemowlakami. W pewien niepokojący sposób przypomina to zmiany wychowawczo-demograficzne obserwowalne we współczesnych społecznościach ludzkich.
Rozwój przemysłu w konsumpcjonistycznym świecie prowadzi do tego, że syntetyzowane substancje chemiczne od razu po ich odkryciu zaczynają być stosowane na masową skalę. Bez żadnych badań nad wpływem tych substancji na zdrowie ludzi i na ich tożsamość genetyczną. Ekologiczne rolnictwo, polityka zmierzająca do rozpowszechniania substancji biologicznie neutralnych, walka z zanieczyszczeniami środowiska uzyskuje więc nowy wymiar etyczno-moralny: ochrony ludzkiego genomu. I tożsamości genetycznej społeczeństw.
Dla tej tożsamości zagrożeniem nie jest genom innych ras, ale ślepe dążenie do zysków przemysłowców i rolników.