Duszę rozdziera wewnętrzny krzyk. Proste słowa układają się w proste zdania; spływają jak łzy po smutnym obliczu ludzkości. „Dzisiaj narysujemy śmierć” Wojciecha Tochmana jest prostą i wzruszającą opowieścią o śmierci oraz pamięci.
Hutu i Tutsi. Pewnego dnia jedni zaczynają zabijać drugich. Tochman opowiada setki tysięcy, może miliony, ludzkich historii. Gwałty: „Przyszli inni. Wzięli mnie i w zamian dali chorobę”. Masowe morderstwa: „wieczorem przyjechały ciężarówki. Zabrali ciała i zawieźli je do jeziora. Codziennie pijemy tą wodę”. Pojedyncze śmierci: „Konała na nagiej skale z głodu i słońca”. Sąsiedzka zdrada: „Ojca ścięli w cabaret na oczach całej wsi. Leonard nie wie (…) który z sąsiadów trzymał maczetę, a którzy jedynie patrzyli z aprobatą na zabijanie taty”. Życie narysowało obraz śmierci.
Po ludobójstwie, w Rwandzie rozpoczęła się walka o pamięć oraz walka z pamięcią o rzeczywistym wymiarze zbrodni, jej sprawcach i osobach odpowiedzialnych za poszczególne morderstwa.
Wojciech Tochman obrazowo przedstawia losy napisu na wjeździe do jednego z kościołów: „11 400 ofiar ludobójstwa – 17 kwietnia 1994 r.”. Potem zrobiono renowację, zamalowano liczbę ofiar i datę ich śmierci; w to miejsce umieszczono jakieś antyludobójcze hasło – „Never again”, lub coś w tym rodzaju. Anonimowe i ogólnikowe. Zupełnie, jakby zbyt wstydliwa była liczba śmierci zadana w tym jednym dniu.
Kto był rzeczywistym sprawcą? Jednym z rozmówców Tochmana jest polski ksiądz w Rwandzie. Twierdzi, że rzeczywistym sprawcą ludobójstwa był Zachód, cywilizacja śmierci oraz koncerny produkujące prezerwatywy. Przyczyna była prozaiczna: Rwandyjczycy nie chcieli kupować prezerwatyw i spiral antykoncepcyjnych. Pod względem moralnym, prezerwatywa i ludobójstwo są przecież podobne: służą wymazaniu życia. Jak widać, łatwiej jest sprowadzić ludobójstwo do spisku obcych, niż wprost wskazać na odpowiedzialność sąsiadów i współparafian.
Inną formą walki z pamięcią są masowe egzorcyzmy. Pokazują one odpowiedzialnych za zbrodnię: Szatana i zastępy jego demonów. Historia podobna do historii Niemki – Anneliese Michel: opętał ją demon w osobie samego Adolfa Hitlera. W Rwandzie ludzi opętał demon używający imienia „Interahamwe” (czy to przypadek, że imię to jest jednocześnie nazwą bojówki organizującej ludobójstwo?). Narracja jest prosta: sam człowiek nie był zły. Zagłada, masowe zabójstwa oraz cierpienia zadane bliźnim nie są skutkiem moralnego wynaturzenia ludzkich mas, perfidnej polityki i karygodnej bierności. Za wszystko odpowiada Szatan. Uprawia się politykę wymazywania błędów przeszłości egzorcyzmami, w miejsce wyszukania i ukarania winnych – konkretnych przecież ludzi, odpowiedzialnych za konkretne zbrodnie. „To nie ja zabiłem. To Szatan” – mówi prosty rolnik z Rwandy. „Kat, po latach, zwycięża” – komentuje w innym miejscu Tochman.
Kto wygra walkę o pamięć i historyczną prawdę, jeżeli ludzie będą żywić się teoriami, że to Szatan i koncerny zaplanowały w Rwandzie „kondomiczną” rzeź? Co się stanie z pamięcią o ludobójstwie, jeżeli znikną dane o liczbie zamordowanych? Czy aby na pewno warunkiem pojednania jest zatarcie tożsamości ofiar i ich katów?
Tochman opowiada o tym, jak człowieczeństwo narysowało własną śmierć i jak powoli, z biegiem lat, wypiera swą odpowiedzialność za własną zbrodnię: kiedyś, całkiem niedawno, w Rwandzie, nastawał człowiek na życie drugiego człowieka. Lepiej było zginąć od kuli, niż od maczety. Czasem było dobrze, jeśli gwałt skończył się śmiercią, a nie chorobą. Zbrodnia dopełniła się w milczeniu innych. A żywi wciąż piją wodę z jeziora, gdzie wywieziono zgładzonych. Rwanda. Mój wstyd i Twój wstyd.
__________
Wszystkie cytaty za W. Tochman, „Dzisiaj narysujemy śmierć”. Na zdjęciu m.in. okładka tejże książki.