Kryzys epidemiczny. Powaga zagrożenia jest nieznana. Wystarczy jednak powiedzieć: rząd podjął decyzję o zamrożeniu gospodarki. Każdy dzień – dwa dni zamrożenia to podobno ok. 10 mld złotych. Łączny koszt do dzisiaj to pewnie ze 200 mld złotych. Chyba więc groźba musi być realna i masowa. W przeciwnym wypadku – nikt by nie rzucił na szalę tylu miliardów.
W tym czasie, rząd i partia rządząca urządzają socjotechniczne gry i sztuczki. Zabawa idzie w najlepsze i zmierza do przepchnięcia wyborów. Zaczęło się od Gowina, teraz idzie w Godek i nagłym zwrotem akcji – wraca piłka do Gowina.
Karmi się Polaków narracją, że brak odwołania wyborów to wina opozycji. Opozycja winna, bo zgodzić się powinna. Na co? Otóż – na przedłużenie kadencji aktualnego prezydenta. Propozycja jest absurdalna. Zrobiono wokół niej teatrzyk marionetek. Wicepremier podał się do dymisji. Rząd nieomal stracił większość. Prezes partii nie podał ręki wicepremierowi, wicepremier zapowiedział, że trzeba spojrzeć w oczy swojemu sumieniu. Dramatyzm rósł.
Tani dramat. Tania ustawka. Wicepremier co prawda nie jest już wicepremierem. Stracił trochę twarzy. Ale już jakiś strateg polityczny partii rządzącej podaje mu koła ratunkowe. Wicepremier został twarzą polskiego sukcesu narodowego: polski test o 100% wykrywalności! Zaraz tych testów będzie 150.000! Potem wicepremier został twarzą decyzji o powolnym odmrożeniu gospodarki. Bo to szanowny wicepremier pierwszy „rzucił” temat, za nim dopiero poszedł rząd.
Znać w tym więc znaną strategię: najpierw wystawiono wicepremiera do gry o wybory, potem dano mu odejść i teraz daje się mu wrócić.
Gra o wybory idzie jednak dalej. Mówiąc wprost: aktualny prezydent ma szansę tylko, jeżeli wygra w pierwszej turze. Dlaczego? Przy aktualnej sytuacji epidemicznej – druga tura może się odbywać w atmosferze skomleń tysięcy umierających Polaków. Druga tura stanowi więc poważne i nieprzewidywalne ryzyko polityczne.
Z badań opinii publicznej wynika, że urzędujący prezydent może sięgnąć tylko po wyborców Krzysztofa Bosaka. Trochę może też uszczknąć z kandydata PSL. Więc partia rządząca idzie po wyborców Bosaka i idzie po wyborców Kosiniaka.
Myśliwi. Duża część myśliwych to rolnicy od Kosiniaka. Debatujmy więc nad edukowaniem dzieci, jak zabijać zwierzątka. Anty-aborcjoniści. Duża część wyborców Bosaka to anty-aborcjoniści. Debatujmy więc nad ustawą zakazującą aborcji. Antysemici. Ach! Elektorat antysemicki jest w każdej partii, u Bosaka i Kamysza na pewno też! Debatujmy więc nad ustawą, która rzekomo chroni nas przed żydowskimi roszczeniami.
Żadna z tych ustaw nie przedstawia większej wagi dla obozu rządzącego. Prawda jest jedna: gdyby Prezes tylko chciał – dzieciom na wyprawkę byłaby strzelbę, aborcja zostałaby zakazana 5 lat temu, a Protokoły mędrców Syjonu uznane za lekturę szkolną. Prezes jednak nie chciał i nie chce. Ustawy te są nieważne z punktu widzenia ideologii obozu władzy. One są ważne tylko z punktu widzenia kampanii wyborczej: zabrać ile można z Kosiniaka, zabrać ile można z Bosaka. Wszystko to dla zwycięstwa Dudy w pierwszej turze.
Waga tych trzech debat publicznych jest jeszcze jedna: odciągają uwagę od epidemii. Robi się coraz mniej testów. Przypadek? Nie sądzę. Ustawka idzie w najlepsze. Udawać się będzie normalność, byleby tylko nielegalne wybory przeprowadzić i byleby tylko uzyskać zwycięstwo dla swojego kandydata.
Można by pomyśleć, że w sytuacji epidemii – rząd i partia rządząca będą podchodzili do Polaków uczciwie. Nie będą grali w gierki. Nie będą próbowali nieuczciwie wykorzystać sytuacji dla uzurpacji jeszcze większej władzy dla siebie. Można by pomyśleć, że zadeklarowani katolicy spośród polityków nie będą grali wiarą i Kościołem dla uzyskania politycznej korzyści.
Wszystko to można by pomyśleć, gdyby tylko Polską rządzili ludzie dojrzali do władzy. Obóz rządzący do władzy jednak nie dojrzał: zamiast rządzić, urządza piaskownicę polityczną i bawi się w jątrzenie Polaków.