Demokracja ograniczona do wyborów politycznych jest demokracją ułomną. Wybory do Sejmu i Senatu są upartyjnione. Partie polityczne są zaś przyzwyczajone do powyborczej ustrojowo-politycznej samowolki. W takim systemie obywatele nie mają rzeczywistego wpływu na sprawy publiczne.
Upartyjniona demokracja pełni rolę fasady dla politycznego dyktatu partyjnych większości. Niezadowoleni obywatele mogą co najwyżej protestować. I na tym koniec. Realną bezsiłę protestów pokazuje sprawa Trybunału Konstytucyjnego. Obywatele nie byli w stanie protestami obronić niezależności tej instytucji.
Przyczyną ułomności polskiej demokracji jest brak zawarowania obywatelom skutecznych narzędzi wpływu na władzę publiczną.
Weto referendalne
Aktualnie wetować ustawy może tylko prezydent. Prezydent – jak widać – rzadko kiedy korzysta z prawa weta przeciwko własnej partii. Brak zgody na treść ustawy może pochodzić także od Senatu. Tyle, że… system wyborczy został ukształtowany w sposób zapewniający zdominowanie Senatu przez największą partię sejmową.
Partyjna większość sejmowa posiada zatem rzeczywiste sprawstwo ustawodawcze. Obywatele natomiast, bez prawa weta referendalnego, nie mają środków kontroli większości sejmowej.
Dopiero weto referendalne mogłoby stać się instrumentem skutecznego wpływu obywateli na władzę publiczną. Za pomocą uprawnienia do wetowania ustaw, obywatele bieżąco kontrolowaliby przebieg spraw publicznych. Weto referendalne byłoby wiążącym wyrazem obywatelskiego sprzeciwu i definitywnym instrumentem obywatelskiej kontroli nad władzą publiczną.
Wprowadzenie do polskiego systemu ustrojowego weta referendalnego wymagałoby nie tylko prostej zmiany Konstytucji. Przemodelowaniu ulec musiałby cały system referendalny.
Prawo do żądania głosowania nad wetem obywatelskim powinna posiadać mniejszość parlamentarna i odpowiednia liczba obywateli. Dodatkowo, weto powinno być wiążące niezależnie od liczby głosujących w referendum. Milczącemu nie dzieje się krzywda. Bez takich założeń, weto referendalne byłoby kolejnym partyjnie wykastrowanym narzędziem pozorowania demokracji.
Weto referendalne – konieczne zmiany Konstytucji
Prawo do zarządzenia referendum posiada większość sejmowa oraz Prezydent za zgodą Senatu. Referendum może być więc tylko plebiscytem rządzących: większość sejmowa i większość senacka to te same większości partyjne.
Obywatele, ani opozycja (grupa posłów mniejsza niż większość parlamentarna) nie posiadają uprawnienia do składania wiążących wniosków referendalnych. Obywatelski wniosek o referendum jest tylko niewiążącą prośbą do większości parlamentarnej. Taki wniosek – wiadomo z praktyki – wkłada się do szuflady i zamyka na klucz. Następnie, dzielnie zbierane podpisy milionów obywateli, stornuje się. Niszczy w niszczarce.
Dopiero, jeżeli obywatele i mniejszość sejmowa uzyskają uprawnienie do zarządzenia referendum, weto referendalne może być realnym instrumentem kontroli. W przeciwnym wypadku, weto stałoby się kolejnym plebiscytem poparcia rządzących.
Kolejną rzeczą do zmiany jest zasada większości. Politycy nie są związani wynikiem referendum, jeżeli nie weźmie w nim udziału więcej niż połowa uprawnionych do głosowania. Dzięki zasadzie większości, politycy mogą wykorzystywać społeczną bierność dla narzucania obywatelom swych rozstrzygnięć ustawodawczych.
Referendum w sprawie weta ustawowego powinno być wiążące niezależnie od tego, ile osób weźmie w nim udział. To tak, jakby wybory do Sejmu lub Senatu miałyby być nieważne przy zbyt małej frekwencji. A oczywistym jest, że są ważne nawet przy frekwencji 1%.
Podsumowanie
Naród jest najlepszym arbitrem pomiędzy większością parlamentarną, a samym sobą. Problem w tym, że naród nie ma realnych instrumentów kontroli nad działaniami większości parlamentarnej. Demokracja w Polsce jest więc polityczną iluzją. Natomiast dzięki prawu weta referendalnego, demokracja w Polsce wreszcie mogłaby stać się obywatelską codziennością.