Dwa tygodnie temu nadeszło w Polsce „wielkie dzisiaj”. Gospodarka została zamrożona i w oczy wszystkich Polaków zagląda kryzys. Egzystencja ekonomiczna samozatrudnionych została zagrożona. I to na skalę masową. Ludzie po prostu nie mogą wykonywać swojej pracy, ponieważ rząd wyłączył gospodarkę. Ot, przycisk „wyłącz” i samozatrudniony nie ma co jeść.
Samozatrudnieni nie są jednolitą grupą zawodową. Ich znaczna część to faktyczni pracownicy oraz drobni rzemieślnicy. Obydwie te grupy samozatrudnionych są pokrzywdzone wieloletnią inercją Państwa w dbałości o ich interesy. Aktualnie zaś – w sytuacji kryzysowej – samozatrudnieni zostali pozostawieni samym sobie.
Tarcza antykryzysowa jest bowiem dla samozatrudnionych tarczą pustych słów, pustych obietnic i niespełnionych nadziei, nie oferując im żadnej realnej pomocy na czasy kryzysu.
Pakiet antykryzysowy opiera się na dwóch zasadniczych środkach pomocy dla samozatrudnionych: zwolnieniu ze składek ZUS oraz wynagrodzeniu postojowym. Obydwa te środki pomocowe oparte zostały na progu przychodowym: upraszając, nie więcej niż ok. 15.600,- złotych przychodu za luty 2020 roku. Żeby było jasne: 15.600,- złotych przychodu, a nie dochodu. Różnica pomiędzy przychodem, a dochodem to gwóźdź do trumny samozatrudnionych.
Składki ZUS w wysokości ponad 1.400,- złotych miesięcznie to w czasach kryzysu obciążenie wręcz zabójcze. Gdy się nie ma innych przychodów, kwota ta starczyłaby na trochę jedzenia dla siebie i rodziny. Dla sklepikarza, czy rzemieślnika na marży 15-30%, płacącego czynsz najmu lokalu i pokrywającego inne koszty działalności, kwota 15.600,- złotych przychodu oznacza, że zapewne w danym miesiącu poniósł on stratę na działalności lub też osiągnął minimalny dochód.
Pomimo więc straty lub minimalnego dochodu miesiąc wcześniej – rzemieślnik nie dostanie zwolnienia ze składek ZUS.
Natomiast pracownik może być samozatrudniony tylko dlatego, że Państwo stworzyło warunki dla jawnego obchodzenia przepisów prawa pracy. Odmówienie mu zwolnienia ze składek ZUS ze względu na wysokość przychodów, jest więc kolejnym przejawem jego bezprawnego wyzucia z pracowniczych praw socjalnych.
Kolejna forma pomocy dla samozatrudnionych – wynagrodzenie postojowe, jest również uzależniona od progu przychodowego w poprzednim miesiącu. Czym jest wynagrodzenie postojowe? Wynosi ono 2.080,- złotych lub 1.300,- złotych i przysługuje w związku z postojem. Postój równa się brak pracy. Czyli przysługuje ono za całkowity brak przychodów w danym miesiącu. Kwota 2.080,- złotych to dużo, gdy się nie ma żadnych innych przychodów w danym miesiącu. Starczy pewnie na czynsz i trochę jedzenia. Ważne przy tym by był przestój i nie skusić się na zarobienie jednej złotówki.
Ze względu na próg przychodu za miesiąc poprzedni, ogromna rzesza samozatrudnionych została faktycznie pozbawiona wynagrodzenia postojowego, które starczyłoby jej na pokrycie kosztów czynszu i chleba. I to tylko dlatego, że grupa ta była relatywnie biedna, pomimo nominalnie dużego obrotu.
Samozatrudnieni więc, którzy osiągnęli przychód większy niż ok. 15.600,- złotych, nie dość, że muszą płacić ZUS, to jeszcze nie otrzymają wynagrodzenia postojowego. Są poza nawiasem obydwu głównych środków pomocowych, jakie rząd im obiecał w ramach dumnie nazwanej „tarczy” antykryzysowej.
Jak jeszcze Państwo pomaga samozatrudnionym w czasach kryzysu?
Czynsz najmu. Brak zawieszenia czynszów najmu za lokale rzemieślnicze jest wręcz zbrodnią. Drobni rzemieślnicy wyjdą bowiem z kryzysu z długami – jeżeli w ogóle się podniosą.
Kredyty. Nie wprowadzono zakazu wypowiadania kredytów. Jeśli więc bank będzie chciał dobić samozatrudnionego – nic go nie uchroni.
Leasing – nie odroczono rat leasingowych, ani nie wprowadzono dopłat do leasingu. W leasing brane są nie tylko auta, ale także sprzęty, na których pracują samozatrudnieni. Dlatego ryzyko wypowiedzenia leasingu to ryzyko pozbawienia samozatrudnionego środków pracy.
Pomoc Państwa – jak widać – jest żadna. A jak już jest jakaś pomoc, to tak skalkulowana, aby poza jej nawiasem znalazła się większość uprawnionych.
Jak więc żyć w czasach kryzysu? Dla samozatrudnionego odpowiedź jest prosta. Samozatrudniony żyje sobie samemu i za swoje. Żyć musi za swoje nawet w czasach, w których to władza publiczna zabrania mu lub uniemożliwia wykonywania swojej pracy.