Książka Dino Buzzatiego „Pustynia Tatarów” nie liczy sobie nawet dwustu stron: czytelnik nie zdąży znużyć się historią bohatera, ma natomiast sporo czasu na przemyślenia o swoim miejscu w życiu.
Fabuła powieści jest nieskomplikowana. Giovanni jest oficerem z miasta, przyzwyczajonym do miejskich rozrywek i miejskiego stylu życia. Zostaje wysłany na służbę do fortecy położonej na pustyni – miejsce do życia zupełnie niespełniające oczekiwań młodzieńca. Początkowo godzi się na kilkumiesięczny pobyt; z czasem coraz bardziej wchłania go rutyna życia fortecznego. Autor z każdym zdaniem wprowadza czytelnika w świat postępującej alienacji Giovanniego od świata zewnętrznego: rodziny, niedoszłej miłości, swych przyjaciół, którzy zdążą ustatkować się i porobić kariery. Jedynym celem życiowym Giovanniego staje się doczekać do bitwy z mitycznym nieprzyjacielem. Tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku – bohater traci siebie: młodość, wiek średni, swoją starość. Giovanni, po latach spędzonych w fortecy, jakby stracił wolę walki o coś innego, dla niego bardziej odpowiedniego, jakby zapomniał siebie i swoje potrzeby. Gdy wreszcie – po wielu latach – zbliża się bitwa, Giovanni jest chory i zostaje odesłany do miasta. Tam umiera.
„Pustynia Tatarów” jest opowieścią o ucieczce w zastane. Los rzucił bohatera na pustynię, z dala od bliskich i dotychczasowego życia. Dał jednak los bohaterowi przeciętną, marną wręcz, stabilizację i pozór życiowego celu (okazało się: nieosiągalnego i urojonego). Po cichu, przez własną inercję, bohater ukrył się przed życiem.
Brzmi znajomo? Nieumiejętność podjęcia decyzji o zmianie, gra pozorów prowadzona przed samym sobą, ucieczka w zastane. Dość dobrze poznałem życie kobiety – ofiary przemocy domowej; kobieta nie była w stanie uwolnić się od swego oprawcy. Jej życie, choć pełne bolesnych doznań, było w miarę stabilne. Po latach „życia w zastanym”, najpewniej straci umiejętność funkcjonowania w normalnej relacji. Ktoś inny przepracuje całe życie w miejscu, w którym nie czuje się dobrze, ale które jest stabilne miarą swej przeciętności.
Ucieczka w zastane. Niezauważenie, dzień po dniu, przez nawyk lub przywyknięcie, człowiek staje się obcy dla wszystkiego tego, co jest na zewnątrz i co jest inne. Aż wreszcie, całkiem po prostu i bez łez, człowiek zaczyna żyć cieniem własnego życia. „Żył nie życiem, ale mrzonką życia” – chciałoby się napisać na nagrobku Giovanniego – zwykłego człowieka, którego historia pasuje do historii wielu.