W wyroku z dnia 4 listopada 2014 roku (sygn. SK 55/13) Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że przepisy penalizujące posiadanie i uprawianie konopi indyjskich nie godzą w konstytucyjną zasadę ochrony wolności człowieka. W ten sposób, konserwatywny Trybunał Konstytucyjny w istocie rzeczy pozostawił w wyłącznej gestii polityków kwestię legalizacji marihuany.
Jest to o tyle niefortunne, że sprawa legalizacji marihuany jest marginalizowana w debacie publicznej. Jednocześnie jest to zagadnienie demonizowane. Legalizacja marihuany wybrzmiewa dla części środowisk politycznych, jako faktyczna próba legalizacji środowisk przestępczych, czy też realne zagrożenie dla zdrowia publicznego.
Przy czym, różnice poglądów na temat legalizacji marihuany są niezależne od barw politycznych. Dość wskazać, że zakaz posiadania tzw. narkotyków miękkich na własny użytek został zainicjowany przez rząd lewicowy, jako element ułatwiający walkę z nielegalnym obrotem środkami odurzającymi.
Oprócz marginalizacji i demonizacji zagadnienia legalizacji marihuany, częstokroć propozycje legalizacyjne ograniczają się wyłącznie do jej legalizacji do celów medycznych, złagodzenia lub uchylenia karalności jej posiadania. Brak jest natomiast rozwiązań kompleksowych.
Dlaczego sprawa legalizacji marihuany nie powinna być marginalizowana w debacie publicznej?
Brak jest badań naukowych, które w sposób jednoznaczny wskazywałyby na to, że używanie marihuany byłoby bardziej szkodliwe od palenia papierosów lub spożywania alkoholu. Nadto, Główny Urząd Statystyczny w notatce z dnia 1 grudnia 2015 roku na temat zachowań zdrowotnych mieszkańców Polskiokreślił, że 1/20 osób dorosłych co najmniej raz w życiu spożywała marihuanę.
Uwzględniając te dwie okoliczności (szkodliwość dla zdrowia i liczba osób, które przynajmniej raz w życiu użyły marihuany), sprawa legalizacji marihuany dotyka fundamentalnego zagadnienia naszego ustroju społecznego: społecznej sprawiedliwości.
Jaka jest granica swobody polityków w decydowaniu o tym, co jednostka może lub nie może robić? Penalizacja posiadania marihuany dotyka sfery wolności osobistej, a więc powinna być merytorycznie uzasadniona i spójna z innymi działaniami państwa. Sfera wolności jednostki nie jest niczym nieograniczona. Trudno jednak uznać za przekonywującą argumentację, że państwo penalizując marihuanę działa dla dobra ogółu, jeżeli jednocześnie spożywanie alkoholu, jego posiadanie i obrót są legalne. Porównanie jest o tyle zasadne, że alkohol ma o wiele szkodliwsze skutki dla zdrowia jednostki i społecznego dobrobytu. Wręcz przerażające są statystyki bójek oraz wypadków samochodowych pod wpływem alkoholu, przemocy domowej wywołanej przez alkohol i zwykłej międzyludzkiej agresji. Zdelegalizowanie marihuany narusza więc poczucie społecznej sprawiedliwości i stawia przed jednostką pytanie, czy politycy pisząc prawem zakazy i nakazy nie naruszają fundamentów ustroju społecznego.
Przepisy karne powinny być pojmowane absolutystycznie. Innymi słowy: to, czy dane zachowanie powinno być karalne, jako czyn społecznie szkodliwy, powinno być rozstrzygane w oparciu o założenie pełnej skuteczności wykrywalności danego przestępstwa. Przykładając test pełnej wykrywalności danego przestępstwa, jako społeczne sprawiedliwe odbierana jest karalność posiadania broni palnej bez zezwolenia. Każdy, kto posiada – bez zezwolenia – broń palną, w mniejszym lub większym stopniu stanowi bowiem społeczne zagrożenie. Dalej: każdy przypadek molestowania nieletnich zasługuje na reakcję karną. Zakładając pełną wykrywalność posiadania marihuany (zastrzeżenie: aby spożyć, należy uprzednio posiadać marihuanę), czy każdy przypadek tego posiadania powinien być karalny? Jeżeli tak, to godzimy się jako społeczeństwo na to, że około 1 miliona do 2 milionów obywateli Polski jest przestępcami. Już w pierwotnym odczuciu, reakcja karna wydaje się nieproporcjonalna. Spośród tego miliona lub dwóch milionów „przestępców”, za rzeczywiste zagrożenie społeczne, wymagające reakcji karnej, uznać należałoby nieznaczną liczbę przypadków. A jeżeli tak, to wprowadzenie penalizacji posiadania marihuany jest nieproporcjonalne. Przy pełnej egzekwowalności przepisu karnego, doszłoby bowiem do karania w olbrzymiej większości osób, które nie zasługują na jakąkolwiek reakcję karną. Które są dobrymi obywatelami, dobrymi sąsiadami, dobrymi dziećmi, dobrymi rodzicami.
Polityka karania posiadania marihuany jest więc najzwyczajniej niesprawiedliwa. Czy jednak rozwiązaniem problemu karalności posiadania marihuany jest tylko legalizacja jej posiadania, czy też państwo powinno kompleksowo uregulować wytwarzanie, obrót i posiadanie marihuany?
Czysta legalizacja, czy bezwzględna regulacja?
Rozwiązania proste są najłatwiejsze dla zaoferowania społeczeństwu. Po pierwsze, nie wymagają jakiegokolwiek wysiłku koncepcyjnego. Po drugie, ich efekty są łatwe do wprowadzenia. Po trzecie, efekty są widoczne z dnia na dzień. Podobnie jest z kwestią marihuany. Można ograniczyć się do jej legalizacji, co od instytucji państwowych wymaga wyłącznie wprowadzenia w życie jednego przepisu prawnego. Można również zastanawiać się nad pełną regulacją obrotu marihuaną, co już jest działaniem skomplikowanym i wymagającym znacznego zaangażowania organizacyjnego i koncepcyjnego.
Marihuana, pomimo że jej posiadanie nie zasługuje na reakcję karną, stanowi substancję potencjalnie szkodliwą społecznie. Szkodliwość tą można zidentyfikować na wielu płaszczyznach. Jej nabycie wiąże się z kontaktem z handlarzem narkotyków, a zatem w sposób naturalny osoba nabywająca marihuanę otrzymuje możliwość zakupu narkotyków twardych. Proces jej produkcji wiąże się z możliwością jej zanieczyszczenia innymi substancjami psychoaktywnymi. Wraz z legalizacją marihuany wzrośnie ryzyko, że osoba po spożyciu marihuany będzie prowadziła samochód. Jest ryzyko ujawnienia się zaburzeń psychicznych u osób spożywających marihuanę. Jednocześnie, zezwolenie na samodzielną hodowlę konopi indyjskich maksymalizuje ryzyko niekontrolowanego obrotu marihuaną.
Sama legalizacja marihuany jest działaniem pożądanym w porównaniu do aktualnego stanu jej całkowitej penalizacji. Tym niemniej – należałoby ją uzupełnić o pełną regulację procesu jej wytwarzania i obrotu.
Monopol państwowy podstawą do rozwiązań kompleksowych
Państwo nie ma problemu, by czerpać zyski z hazardu. Organizując i reklamując popularne gry losowe, nie tylko czerpie korzyści z hazardu, ale także wzmaga potencjalne zagrożenie uzależnienia się przez nabywców gier liczbowych od hazardu. Państwo czerpie także korzyści z obrotu substancjami szkodliwymi dla zdrowia publicznego, jak alkohol lub papierosy.
Znaczną część potencjalnych negatywnych skutków społecznych legalizacji marihuany mogłoby wyeliminować wprowadzenie monopolu państwowego na produkcję marihuany oraz reglamentacja jej dystrybucji. Mianowicie, produkując konopie indyjską państwo sprawowałoby kontrolę jakościową nad rynkiem produktów zawierających THC, nadto zaś –przynajmniej ograniczyłoby proceder zanieczyszczania tych produktów innymi substancjami odurzającymi. Reglamentacja dystrybucji poprzez jej koncesjonowanie ograniczyłaby dostępność produktów zawierających THC na rzecz osób nieletnich i niwelowałaby potrzebę kontaktu z osobami handlującymi – obok marihuaną – innymi, groźniejszymi substancjami odurzającymi.
Monopolizacja produkcji i reglamentacja (koncesjonowanie) dystrybucji marihuany, oprócz tego, że marihuana stałaby się produktem dostępnym na równi z alkoholem lub papierosami, stworzyłaby możliwość prowadzenia przez państwo aktywnej polityki narkotykowej.
Marihuana, jako dochodowy instrument polityki narkotykowej
Polski sport i polska kultura są dość znacząco finansowane dochodami z hazardu. Odpowiednią część dochodów Totalizatora Sportowego przeznacza się na rozwój kultury fizycznej, promocję kultury i finansowanie walki z uzależnieniem od hazardu. Totalizator Sportowy jest więc przykładem, że delegalizowanie pewnych zachowań (hazard) jest czasami mniej skuteczne, niż ich uregulowanie i zmonopolizowanie. Gdyby państwo zdelegalizowało gry liczbowe, rolę Totalizatora Sportowego przejęłyby grupy przestępcze, oferujące nielegalne zakłady. Gdyby rynek został zderegulowany, podmioty prywatne maksymalizowałyby swe zyski, bez jakiegokolwiek wkładu w wyrównywanie kosztów społecznych hazardu.
Wprowadzenie monopolu państwa na produkcję marihuany, podobnie do monopolu państwa na gry liczbowe, jest więc szansą na kontrolowanie negatywnych społecznie skutków spożywania produktów z THC i pozyskania przez państwo finansowania dla aktywnej polityki narkotykowej.
Państwo wykorzystując monopol na produkcję i dystrybucję marihuany zyskuje podwójnie. Po pierwsze, lokując produkcję w obszarach biedy, ogranicza społeczne i finansowe koszty bezrobocia. Po drugie, koszt uprawy konopi indyjskich i zorganizowania jej dystrybucji jest niewielki w porównaniu do ceny jej sprzedaży.
Osiągając dochody z produkcji i reglamentacji dystrybucji marihuany, państwo może je przeznaczyć na prowadzenie aktywnej polityki narkotykowej: budowę i utrzymanie systemu wsparcia psychologicznego i psychiatrycznego osób uzależnionych, inwestować w aktywizację społeczną osób znajdujących się w sytuacji podwyższonej podatności na uzależnienia, doinwestować ośrodki służby zdrowia.
Państwo jest uzależnione od pieniędzy. Walcząc z uzależnieniami swych obywateli, musi pozyskać środki finansowe na pokrycie kosztów swej polityki. Aby jednak państwo mogło prowadzić skuteczną politykę społeczną, polityka ta musi mieć zapewnione stałe, a nie doraźne, finansowanie. Monopol państwowy na produkcję konopi indyjskiej, pozwoliłby natomiast na zapewnienie stałego, powtarzalnego w kolejnych latach budżetowych, finansowania polityki narkotykowej państwa.