„Wójcie, głębokoś snadź zabrnął,
Patrzaj, by sie nie ochynął.
Barzoś na szrot puścił mowę,
Radzęć, chowaj ciepło głowę”
(M. Rej, „Krótka rozprawa między trzebami osobami, Panem, Wójtem a Plebanem (…)”)
Rodzicielstwo kojarzy się z dziecięcymi krzykami i płaczem. Płaczem i krzykiem niemowle reaguje na różne formy niewiedzy. Nie wie, skąd ból zębów. Nie rozumie głodu. Nie widzi mamy. Nie zna wujka. Płacz. Wraz z poznawaniem świata, i krzyków i płaczów jest coraz mniej. Niemowlę widzi więcej, nie dostrzega już zagrożeń w swoim otoczeniu. Świat staje się czymś okiełznanym i oswojonym. Nieznane przestaje być straszne. Niemowlę zaczyna rozumieć świat wokół i przez swe rozumienie świata wokół, świat staje się źródłem ciekawości.
Nie wszystkim mija to dziecięce poczucie zagrożenia przed nieznanym lub niezrozumianym. Niektóre dorosłe osobniki muszą wiedzieć wszystko, gdyż brak wiedzy wywołuje w nich poczucie zagrożenia. Muszą rozumieć wszystko, gdyż brak zrozumienia wywołuje strach przed niezrozumianym. Są w pułapce własnych strachów, gdyż nie można wiedzieć wszystkiego i rozumieć wszystkiego. Wykształcają więc swoistą formę samoobrony w postaci kontrolowania wszystkiego, czym się zajmują. Kontrola zastępuje poznanie, kontrola zastępuje wiedzę i kontrola zastępuje zrozumienie.
Osobniki takie są często ministrami. Stają się wójtami swoich ministerstw.
Bez deprecjonowania pozycji wójtów, jest to porównanie adekwatne. Wójtowie rządzą w gminach o relatywnie niewielkim poziomie skomplikowania. Łatwo im zatem sprawować rzeczywistą kontrolę nad prawie wszystkim co dzieje się w takiej gminie. W ministerstwach poziom zorganizowania i zakres podległych spraw jest bardziej skomplikowany. Wciąż jednak wykazują takie osobniki podejście wójtowskie: chcą posiąść wiedzę o wszystkim co się dzieje, a przede wszystkim chcą mieć kontrolę nad wszystkim, co się dzieje. Brak wiedzy i brak kontroli to dziecięcy krzyk i płacz.
Tak przedstawia się sprawa z polską kulturą. A konkretniej – z ministerstwem kultury. Minister kultury zdaje się mieć mentalność wójta: chce wiedzieć wszystko i kontrolować wszystko. Pewnie pozwala mu to nie płakać z braku wiedzy i braku rozeznania.
Ostatnio, z wystawy wyrzucił fotografie z bananami. Brak zrozumienia przesłania artystycznego wywołał w nim zapewne frustracje. Lub zboczone myśli. Wiadomo, banan od razu musi się kojarzyć z seksem oralnym. Akt kontroli w postaci wyrzucenia fotografii z wystawy pozwolił wójtowi na osiągnięcie duchowego spokoju. Na szczęście minister się opamiętał; szkoda jednak, że opamiętał się dopiero wtedy, gdy ludzie masowo pokazali mu banana w buzi.
Jeszcze wcześniej, minister odmówił wypłaty przyznanej dotacji na rzecz organizatora jednego z festiwali kulturalnych. Dlaczego? Ano pewnie dlatego, aby mieć pełną kontrolę nad tym co się dziać będzie na kolejnych edycjach tych festiwali. Brak wiedzy jest rzeczywiście czymś przerażającym, jeżeli ma się tendencję do kontrolowania wszystkiego. Przynajmniej sąd dał po łapkach wójtowi, gdyż nakazał wypłacenie przyznanej dotacji.
A kiedy indziej uzależniono dotację dla jednej z instytucji kulturalnych z Gdańska od zmiany w składzie jej dyrekcji. No skandal. Zachowanie jednak jest w pełni zrozumiałe: wójt musi mieć kontrolę, a bez swoich ludzi kontroli nie ma. Brak kontroli równa się dziecięcemu krzykowi i płaczowi. Na szczęście, Polacy w publicznej zbiórce wykazali się brawurą i kulturwójta od tej instytucji odgonili.
Dla jednostek, które nie wykształciły zdolności rozumienia świata, kontrola pozwala ten świat okiełznać. Dzięki kontroli ten świat przestaje być taki straszny i nie wywołuje już takiego poczucia zagrożenia. Kultury jednak nie da się okiełznać i kultura zawsze będzie iść drogami wolności. Nawet, jeśli wymagać to będzie wyjścia z muzeów, domów kultury i centrów sztuki. Dlatego też, każdy wójt kultury powinien wiedzieć: nie trzeba rozumieć sztuki, wystarczy się jej nie bać.